Jak zwiedziliśmy Pragę, wrzesień 2012
Autor: Julia Kunikowska, 2f
Czwartek, szósty września. Poranek. Śniadanie, autobus, metro. Pierwsza lekcja, potem kolejna i tak aż do 14:35... Dom, pakowanie, szybki obiad, sprawdzenie poczty, drzemka... O nie, już po 21:30, czas się zbierać i jechać na Plac Defilad!
Tak mniej więcej wyglądał czwartek uczniów klas 2f i 3g. O 22:30 przyjechał na Plac Defilad piękny czerwony autokar. Zajęliśmy prędko najlepsze miejsca - przez chwilę wydawało się nam, że nie ma miejsc dla części 3g, ale na szczęście każdy znalazł siedzenie dla siebie. Pod opieką Pani Profesor Bazan, Pani Profesor Badziukiewicz i Pana Profesora Perkowskiego wyruszyliśmy na południowy zachód, w stronę Czech. Po drodze przeżyliśmy pełne niezwykłych wydarzeń postoje na stacjach benzynowych w środku nocy, jak i rankiem, już w Czechach, gdzie właściciel obiektu nie pozwolił nam skonsumować własnych kanapek.
Szczęśliwie dotarliśmy do Pragi około dziewiątej nad ranem. Na Placu Wacława przywitał nas wesoły Pan Przewodnik, Czech polskiego pochodzenia. Jego śmieszny, czeski akcent powodował, że słuchanie Jego opowieści było bardzo przyjemne. Pierwszego dnia obejrzeliśmy Pałac Lucernę, praskie Stare Miasto, polski Kościół Świętego Idziego, słynny Most Karola, dom Franza Kafki - i wiele, wiele innych... Zwiedzanie było dość intensywne, bo trwało cztery godziny, ale dzięki temu obejrzeliśmy naprawdę wiele. Potem zakwaterowaliśmy się w Hotelu Juno. I poszliśmy wreszcie spać - w łóżkach. Trzeba przyznać, że po nocnym przejeździe autokarem, nawet sen w zbyt krótkich łóżkach był dla nas zbawienny.
Ósmego dnia września obudziły nas promienie słońca i piękna panorama Pragi. Mieliśmy szczęście, bo mieszkaliśmy na 10. piętrze - więc widok był naprawdę zapierający dech w piersiach. Zwiedzanie zaczęliśmy od Hradčan, gdzie obejrzeliśmy Katedrę Świętego Wita, Złotą Uliczkę, Pierwszy Dziedziniec - gdzie mieliśmy okazję zobaczyć zmianę warty, Zamek Królewski, kompleks Zamku i zamkowe ogrody. Po zwiedzaniu (również trwającym cztery godziny) - mieliśmy czas wolny i misję - dotrzeć bez przewodnika do Placu Wacława. Po zjedzeniu knedlików polanych delikatnym warzywno-mięsnym sosem, w typowej czeskiej stołówce (trzeba przyznać, że urządzonej w dość komunistycznym stylu) - nabraliśmy siły do przemierzania Pragi. Było około 27 stopni Celsjusza, przechodziliśmy się bez pośpiechu, a weseli uliczni grajkowie upiększali te ulotne chwile.
O 21:00 wyszliśmy z hotelu pod opieką Pani Profesor Bazan i Pani Badziukiewicz na nocny spacer po Pradze. Tego nie da się opisać. Wełtawa nocą wywołała chyba w każdym niezapomniane wrażenia. Drżące światła latarni, odbijające się od czarnej powierzchni rzeki, mąconej co chwilę przepływającymi stateczkami, zapełnionymi sylwetkami turystów. Liczni przechodnie na Moście Karola. I wreszcie - piękne, bajecznie kolorowe sztuczne ognie, które wybuchły nad naszymi głowami równo o 22:00. ...Najedzeni lodami, kiełbaskami i innymi pysznościami, wróciliśmy do hotelu tuż przed północą. Trzeba było prędko iść spać, bo już nazajutrz czekał nas wyjazd do Warszawy...
O jeździe powrotnej nie można chyba mówić zbyt wiele. Droga, autokar i pasażerowie - to wszystko... Ale naszą wycieczkę urozmaiciło małe wydarzenie. Tuż przed Wrocławiem zepsuł się nasz autokar. Nam na szczęście nic się nie stało. Po czterogodzinnym przymusowym (ale jakże przemiłym!) pikniku na trawie, koło uroczego lasu i małego jeziorka - przenieśliśmy nasze bagaże do nowego autokaru i wyruszyliśmy do Warszawy. To był koniec naszej wycieczki. Życie jest piękne!
|