Człowiek przychodzi na świat, ostrożnie stawia pierwsze kroki, kończy siedem lat, uczy się i potem zostaje "kimś". W zależności od zdobytych umiejętności w szkole, własnych zainteresowań i powołania pracuje jako lekarz, nauczyciel, architekt, kucharz..., a może jest poetą...
O wiele łatwiej jest mi wyobrazić sobie mężczyznę w białym kitlu, ze słuchawkami, podążającego do sal chorych w szpitalu niż osobę, która pisze poezję. Nie potrafię znaleźć jej stereotypowego wizerunku. Zatem jak ją opisać? Nie mogę przecież porównywać do jednej postaci, np. J. Kochanowskiego, A. Mickiewicza oraz Z. Herberta. Każdy z nich żył w innych czasach, tworzył w charakterystycznym dla epoki prądzie estetycznym, stylu, różnili się osobowości, właściwym sobie spojrzeniem na świat i jego wartości... Skąd, więc wiadomo, że byli potami? Tylko, dlatego, iż pisali żartobliwe fraszki, romantyczne ballady albo refleksyjną lirykę?
W szkole uczę się, że poeta to artysta pióra. Człowiek wrażliwy na to, co go otacza, posiadający dar pięknej mowy i zdolność przekazywania swoich myśli innym w wierszu. Jednak, aby lepiej zrozumieć istotę bycia poetą, warto z nim porozmawiać. Ja miałam tę okazję podczas spotkania z księdzem Janem Twardowskim.
Zapewne niektórzy w tym momencie rozczarowaliby się, bo czyż kapłan może być poetą? Zazwyczaj ksiądz kojarzy się z niedzielną mszą i umoralniającymi kazaniami. Pisząc wiersze, poruszałby wyłącznie tematy dotyczące wiary i Boga w życiu katolika - człowieka, głosił naukę Kościoła oraz piętnował złe czyny, co dziś dla wielu ludzi jest niewygodne i przestarzałe. Tymczasem okazuje się, iż ksiądz może być i kapłanem i poetą, łącząc te dwa powołania bez żadnych kolizji. Potwierdza to fakt, że od jakiegoś czasu lektura poezji ks.Twardowskiego stała się obok powieści P. Cohelo i fantasy A. Sapkowskiego najbardziej popularna wśród dzieci, młodzieży, a nawet dorosłych. Wszyscy czytający są zafascynowani bogactwem tematów, głębokich treści wyrażonych prostymi słowami...
Ksiądz Twardowski jest starszym człowiekiem. Zdaje się żyć zdala od hałasu spraw publicznych, nie uczestniczy w sporach, dyskusjach, ale jest niesamowicie wyczulony na teraźniejszość. To baczny obserwator - psycholog oraz obiektywny krytyk.
Na każdy temat posiada własne zdanie. Duże wrażenie wywarł na mnie sąd o modelkach:
"Nie uważam, żeby to, co chude, było ładne.
Szkoda młodych dziewcząt, które niszczą swoje zdrowie."
Poeta nie ukrywał, że chciałby poznać nasze, tj. czytelników, zdanie o jego twórczości literackiej, jednak pytanie, jakie sformułował, było zaskakujące:
"Czy moje wiersze są naprawdę dobre i warte tego, by im poświęcić trochę uwagi?"
Zabrzmiało to z ust księdza tak, jakby nie był świadomy wartości swojej poezji, która trafia do ludzi i skłania do refleksji. Przypomniałam mojemu miłemu rozmówcy cytat z utworu "Spieszmy się" zadedykowanego Annie Kamieńskiej: "Spieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą (...)", który stał się życiową dewizą tych, co odkryli tę prawdę. Sam ksiądz cieszy się tym, jednak nie przypisuje sobie jako własnej zasługi, lecz uważa za wielką łaskę daną mu przez Boga. Jest bardzo skromny. Urzekła mnie jego odpowiedź na pytanie: "Czy ksiądz myślał kiedyś, że będzie poetą?". Domniemuję, iż inni literaci odpowiadaliby wówczas o dojrzewaniu wewnętrznym do pracy pisarskiej, pojawianiu się natchnienia, predyspozycjach itp. Tymczasem ks. Twardowski nieco zmieszany stwierdził: "Nie czuję się poetą. Jestem tylko księdzem, który pisze wiersze". Dlaczego!? Czyż mało stoi w jego domu nagród za twórczość poetycką? To nie to... Ten szczery człowiek po raz kolejny daje zrozumieć, iż wcale nie pragnie rozgłosu, sławy, zainteresowania własną osobą przez media... Chce zostać sobą i czuć małość wobec potężnego Stwórcy, który dał mu tchnienie życia. Jan Twardowski wypełnia w swoim życiu dwa powołania. Pierwsze, najważniejsze, zobowiązuje go do przybliżania ludziom Boga, pokazywania Jego ogromnej miłości, prawdziwych wartości... Przyjął postawę pokornego sługi, wyrzekając się zazdrości i pychy. Duchowny stan umożliwia mu lepsze postrzeganie świata i potrzeb współczesnych ludzi. Będąc dodatkowo poetą może docierać do nich bardziej bezpośrednio.
Z trwogą mówi o bezsensownej pogoni za pieniądzem, sukcesem zdobywanym wszelkimi środkami, modą... Ja również widzę smutną rzeczywistość, w której zwycięża egoizm, nie mamy czasu na miłość, przytłaczają nas problemy rodzinne, nieuleczalne choroby, brak pracy... Często trudno być optymistą, ale okazuje się, że istnieje "antidotum" na światową truciznę - wiersze księdza Twardowskiego, poezja radosna, emanująca ciepłem i pogodą. Przekonałam się na wspólnym spotkaniu o tym, jak wpływa usposobienie autora wierszy na ich nastrój. Słuchając opowieści poety o beztroskich latach dzieciństwa, kochającej rodzinie, zrozumiałam, dlaczego miał on rację mówiąc:
"Codziennie w kurierach, wiadomościach podawane są złe informacje,
ponieważ tylko takie można policzyć. Wszystko inne jest dobre..."
Ksiądz Twardowski uważa, że nigdy mimo wojny nie spotkał złego człowieka! Jest przeświadczony, iż każdy z nas ma w sobie pierwiastek dobra. Autor "Elementarza" twierdził, czując się chyba trochę jak poganin, że kochający Bóg nikogo jeszcze nie strącił do piekła, nawet zdrajcy Chrystusa - Judasza. Miłosierny Ojciec daje zawsze szansę powrotu na właściwą drogę: "Jeżeli Bóg zamyka drzwi, to otwiera okno".
W wypowiedziach "księdza, który pisze wiersze" oczarował mnie sposób, w jaki mówi o miłości ( on - kapłan) od pierwszego wejrzenia: "Miłość w okamgnieniu czterdzieści stopni w cieniu", niegasnącej między dwojgiem ludzi obrazując przykładem bohatera W. Goethego z "Cierpień młodego Wertera": "Na początku kocha się jak młody Werter - w szalonym uniesieniu. Potem bardziej rozważnie. Istnieje też miłość "starego Wertera" - życiowego weterana..."
Ksiądz Twardowski zadziwił mnie niesamowitą wrażliwością na przyrodę, byt najmniejszych stworzeń, który jest na marginesie zwykłego postrzegania. Już w latach szkolnych prowadził zielniki, interesował się owadami... Gdy obserwowałam, z jakim entuzjazmem ten "uczeń św. Franciszka z Asyżu" opowiadał o cierpliwości pająka podczas snucia artystycznej pajęczyny, miałam nieodparte wrażenie, iż jeśliby to tylko było możliwe, poruszający się o lasce mężczyzna zostawiłby ją i pobiegł do lasu, motyli i biedronek...
Dla mnie ks. Jan Twardowski jest poetą, ale przez duże "P". Zainteresowały mnie okoliczności powstawania niebanalnych wierszy. Otóż kapłan pisze głównie na wiosnę i w lecie, szczególnie podczas wakacji. Stąd wiadomo, czemu poezja jest tak przyjemna, słoneczna, tętniąca życiem i energią... Jeżeli chodzi o bogactwo tematów zawartych w utworach to zawdzięczamy je m.in. licznym doświadczeniom poety: żołnierz AK, katecheta, nauczyciel w szkole z dziećmi upośledzonymi, proboszcz na Saskiej Kępie, jak również zainteresowaniom: przyroda, misje...
Cieszę się, że miałam możliwość uczestniczenia w spotkaniu z księdzem Twardowskim, ponieważ nie tylko zrozumiałam, na czym polega istota bycia poetą, ale też, jaki ubogi byłby nasz świat bez nich. To oni podnoszą naszą kulturę, bawią swoim poczuciem humoru, otwierają oczy na to, co trudno zobaczyć, uszlachetniają, uczą historii...
Barbara Cetner Ia8 marca 2001 roku był dniem, którego nigdy nie zapomnę i to bynajmniej nie z tego powodu, że był to Dzień Kobiet, ale dlatego, że miałam możliwość osobiście spotkać tak niezwykłego człowieka, jakim jest niewątpliwie ksiądz Jan Twardowski. Już idąc do jego mieszkania, wiedziałam, że będzie to wyjątkowy dzień. Wchodząc po drewnianych, krętych i niezwykle wąskich schodach zastanawiałam się, jak będzie przebiegało nasze spotkanie z poetą. Co powie? Jakim jest człowiekiem? Jak wygląda jego życie? Jakie zadać pytanie, by nie było zbyt banalne? Wszystkie te pytania wyleciały mi z głowy, gdy tylko zobaczyłam Księdza. Poczułam się jakoś wyjątkowo. Zobaczyłam starego, zmęczonego i schorowanego człowieka w czarnej sutannie, który z uśmiechem i radością witał nas, młodych ludzi dwudziestego pierwszego wieku, u progu swojego mieszkania.
Przypominało ono pokój małego chłopca. Było pełne kolorowych figurek, pamiątek i prezentów pozostawionych przez dzieci. W rogu stał stary, biały, kafelkowy piec, a na nim kolorowe wierszyki i krótkie napisy, pamiątki pozostawione prawdopodobnie przez gości poety. Wśród tego bajkowego świata siedział ksiądz Jan Twardowski. Na pierwszy rzut oka może wydawać się to dziwne: niemal dziewięćdziesięcioletni człowiek wśród zabawek, kwiatów i kolorowych witraży. A jednak, gdy się tam było, miało się wrażenie, że to jest idealne miejsce dla niego.
Radość sprawiało nam nie tylko samo spotkanie, ale przede wszystkim rozmowa z poetą. Ksiądz Jan Twardowski nie uważa się za poetę ale za duchownego, który pisze wiersze. Są one pełne optymizmu, radości i pochwały piękna świata. Taki też jest on sam: pogodny, starszy człowiek kochający przyrodę i wierzący w to, że na świecie jest więcej dobra niż zła.
"Ze złem składa się siła
władza
urzędowe twarze
z dobrem przychodzi serce
choćby najmniejsze
jamnik
z każdą nogą
skrzywioną jak szczęście
wiejskie na wsi Godzinki
gdy zmieniają słowa
i niezwyciężonego
plask w mordę Salomona"(Jan Twardowski "Dobro i zło")
Kocha Boga, jest księdzem, a mimo to uważa, że nie należy nawracać na siłę. Jego poezja, wielokrotnie mówi o Bogu, ale jest nie tylko dla wierzących, lecz dla każdego. Ludziom bliska jest miłość, przyjaźń i zapewne każdy człowiek jest w stanie zauważyć dobro i piękno, o których tak często pisze poeta.
"Kto Boga stworzył
uczeń zapytał
ksiądz dał się przyłapać
poczerwieniał nie wie
A Bóg
chodzi jak po Tatrach na niebie
tak wszechmogący że nie stworzył siebie"(Jan Twardowski "Bóg")
"Pewnego wieczoru zacząłem wymieniać wszystkich dobrych ludzi, których spotkałem w moim życiu. Musiałem to jednak przerwać, bo chyba nigdy bym nie skończył" powiedział.
W każdym człowieku widzi on jedynie to, co szlachetnie i nie zwraca uwagi na jego słabości i niepowodzenia. To właśnie ta część wypowiedzi księdza skłoniła mnie do refleksji. Tak wielu z nas ocenia ludzi po wyglądzie, po zachowaniu, tylko nieliczni zauważają to, co ukryte jest głębiej, a czego nie możemy zauważyć, mijając kogoś na ulicy. Wielokrotnie przekonujemy się, że nasze opinie nie były słuszna, a mimo to dalej osądzamy.
Ksiądz opowiadał nam także o latach swojego dzieciństwa, o lekcjach przyrody, które były jego ulubionym przedmiotem. Poetka Anna Kamieńska napisała nawet: "Gdyby święty Franciszek był współczesnym poetą, pisałby tak jak Jan Twardowski".
"Mrówko co nie urosłaś w czasie wieków
ćmo od lampy do lampy
na przełaj i najprościej
świetliku mrugający nieznany i nieobcy
koniku polny
ważko nieważka
biedronko nad którą zamyśliłby się
nawet papież z policzkiem na ręku (...)"(Jan Twardowski "Mrówko ważko biedronko")
Poeta poruszał z nami także tematy, dotyczące jego pierwszej miłości. Wszystko to znalazło odzwierciedlenie w jego utworach, które są obecnie najchętniej czytane przez młodych ludzi.
Spotkanie to i słowa "poety naszych czasów" na długie lata pozostaną w mojej pamięci. Zmusiły mnie do refleksji i spowodowały, że jeszcze chętniej sięgam po Jego poezję.
Ksiądz Jan Twardowski naprawdę jest wyjątkowym człowiekiem, kapłanem i poetą.