Zwardoń 2008 - klasa 1c
Zimowe wyjazdy do Zwardonia stały się już niepisaną tradycją Hoffmanowej. Każdego roku po męczącym pierwszym semestrze uczniowie porzucają myślenie o nauce na rzecz celów wyższych – tygodnia w górach. Także w naszej klasie od dłuższego czasu nie mówiło się o niczym innym, aż w końcu nadszedł ten upragniony dzień... Choć zmuszeni byliśmy do zerwania się z łóżek w środku nocy, nikt nie narzekał (a przynajmniej nie na głos), w końcu jechaliśmy do Zwardonia! Podczas gdy większa część szkoły uczęszczała na normalne zajęcia, my mieliśmy w perspektywie wyjątkowe lekcje – zamiast jednego WF-u tygodniowo – tydzień na nartach pod okiem instruktorów.
![](stronki/archiwum/2008_zwardon/obrazki/thumb/thumbs_dscn2669d.jpg) |
Początki były trudne, lecz humory dopisywały. Rześcy i niezmęczeni przeszło siedmiogodzinną podróżą w dwóch rozśpiewanych autokarach, dotarliśmy na miejsce... by znaleźć się w strumieniach ulewnego deszczu. Po krótkim zamieszaniu z odbiorem bagaży byliśmy gotowi do wspinaczki po błotnistej drodze i poszukiwania przypisanych nam wcześniej kwater. Po zajęciu pokoi mieliśmy chwilę czasu dla siebie, ale niedługo dane nam było leniuchować, niedługo znów musieliśmy przedzierać się przez deszcz, by znaleźć się w magazynie i wypożyczyć sprzęt narciarski, z którego mieliśmy korzystać przez najbliższe pięć dni. Tego dnia ostatnim planowym zajściem była obiadokolacja... a potem mogliśmy zająć się tym, co w wyjazdach szkolnych najważniejsze – szeroko pojętą integracją.
![](stronki/archiwum/2008_zwardon/obrazki/thumb/thumbs_dscn2739d.jpg) |
Poniedziałek przywitał nas w doskonałych nastrojach i gotowych na wysiłek fizyczny. Ubrani w narciarskie buty i obarczeni sprzętem przeszliśmy na słowacką stronę granicy (bo trzeba wspomnieć, że mieszkaliśmy dosłownie rzut beretem od przejścia), gdzie już czekał na nas bus opatrzony nieskromnym napisem Snow Paradise. Zapowiadało się cudownie! Po podróży dziwnie przypominającej jazdę kolejką górską w wesołym miasteczku, znaleźliśmy się w końcu u stóp Wielkiej Raczy. Tam podzieliliśmy się na grupy według stopnia zaawansowania.
![](stronki/archiwum/2008_zwardon/obrazki/thumb/thumbs_dscn2741d.jpg) |
Warto wspomnieć szczególnie o przygodach grupy początkującej. Choć pierwsze spotkanie z nartami było niełatwe, nie poddawaliśmy się i z zapałem uczyliśmy się podstaw manewrowania na tym co zostało ze śniegu. Ale że byliśmy dzielni, jeszcze tego samego dnia udało nam się pierwszy raz samodzielnie zjechać z niebieskiej trasy. Po przerwie w knajpce i posileniu się suchym prowiantem popijanym słowacką herbatą, skierowaliśmy się z powrotem do busa. Poobijani i zmęczeni, ale z uśmiechami na twarzach – to był dopiero początek naszej narciarskiej przygody.
Następny dzień pozytywnie zaskoczył nas pogodą. Po kilku wspólnych zjazdach grupy zaawansowanej i początkującej (jedni próbowali jeździć, drudzy – uczyć) spadł śnieg. Tego dnia wróciliśmy po zajęciach do Zwardonia zupełnie różnego od tego, który opuszczaliśmy rano... Po utrudnionej przez zaspy jeździe znaleźliśmy się w zupełnie innym świecie. Było biało i taka pogoda utrzymała się już do końca.
Nasze wycieczkowe życie nie kręciło się jednak tylko wokół nart. Pomijając wieczorne gry w karty, filmowe seanse i śpiewy przy gitarze, spacerowaliśmy, pustoszyliśmy regularnie pobliski zagraniczny sklep (czekolada Studentska!) i imprezowaliśmy. Organizatorzy naszego wyjazdu zadbali o to byśmy się nie nudzili, do naszych wieczornych atrakcji należały też niezapomniana zabawa w ekskluzywnej przyhotelowej dyskotece – Disco Europa i ognisko połączone z miedzyklasową bitwą śnieżną.
Nie wiadomo kiedy nadszedł ostatni dzień jazdy. Niezaawansowana grupa radziła już sobie całkiem nieźle nawet na czerwonym stoku, nasi bardziej doświadczeni koledzy szaleli na czarnej trasie (Laliky), a snowboardziści popisywali się widowiskowymi skokami. Po przerwie mieliśmy jeszcze okazję spróbować przejażdżki na torze bobslejowym. Po raz ostatni spojrzeliśmy na nasz śnieżny Raj i ze smutkiem pożegnaliśmy Wielką Raczę.
Ostatnia noc w naszych domkach minęła zdecydowanie za szybko... Czy tego chcieliśmy, czy nie, nasz wyjazd dobiegał końca. Ostatnie śniadanie, podziękowanie naszym cudownym instruktorom i wszystkim osobom, które opiekowały się nami podczas wyjazdu... A potem już tylko dyskretne otarcie łezki i zapakowanie się do autokarów. I oto opuszczaliśmy naszą bajkową krainę śniegu, by znów wrócić do szkolnego życia.
Misja Zwardoń 2008 została zakończona powodzeniem... co więcej, to jeszcze nie koniec! Następny wyjazd już za rok.
Karolina Stosio & Paweł Wielądek