Tekst: Weronika i Dominika Śmierzyńska
Zdjęcia: Adam Rębacz


W dniach od 11 do 13 marca b.r. uczniowie LO im. Klementyny Hoffmanowej wraz z profesorami, panem Arturem Jabłońskim i panem Adamem Rębaczem mieli okazję zwiedzić niemiecki obóz koncentracyjny Auschwitz-Birkenau. Było to zwiedzanie studyjne, wielogodzinne, w czasie którego zdołaliśmy zobaczyć i dokładnie poznać część macierzystą obozu – Oświęcim, tzw. Auschwitz I, utworzone z dawnych koszar wojskowych oraz część zbudowaną od podstaw przez więźniów – Brzezinkę, czyli Auschwitz II.
Pierwsza część była głównie obozem przymusowej, katorżniczej pracy. Zdobycie lepszej pracy, a zatem możliwość otrzymywania nieco więcej jedzenia, pozwalało przeżyć w obozie dłużej niż trzy miesiące. Bo tyle przeciętnie żyli jego więźniowie, po tym czasie organizm ludzki nie wytrzymywał, a więzień, który nie pracował, trafiał do komory gazowej. W pierwszej części obozu funkcjonowało jedno krematorium, do którego kierowano ludzi określonych podczas wstępnej selekcji, zaraz po przybyciu do obozu, jako nienadających się do pracy, czyli m. in. matki z dziećmi i osoby starsze. Tę ostatnią drogę pokonywali ze świadomością, że idą do łaźni, żeby się wykąpać, jak zapewniali ich esesmani i wyznaczeni więźniowie. Mimo to, kiedy się spojrzy na zdjęcia tych ludzi czekających w długich kolejkach na śmierć, na ich twarzach można ujrzeć niepewność, strach, tak jakby wiedzieli, albo się domyślali, co za chwilę ich spotka.
Druga część obozu – Birkenau – to głównie obóz masowej zagłady, w którym cztery krematoria za pomocą gazu cyklonu B pozbawiały życia kilka tysięcy osób dziennie. I tak przez cały czas istnienia obozu, to znaczy od dnia pierwszego transportu 728 więźniów, który przybył do Oświęcimia z dworca w Tarnowie 14 czerwca 1940r. do dnia ostatniego apelu, który odbył się na placu głównym Auschwitz 17 stycznia 1945r. Uczestniczyło w nim 67 012 więźniów. Wielu z nich nie przetrwało następujących zaraz po tym Marszów Śmierci związanych z ewakuacją obozu. A przecież byli już na progu wyzwolenia. 27 stycznia 1945r. obóz wyzwolili żołnierze Armii Czerwonej.
Ocenia się, że do Auschwitz-Birkenau w ciągu pięciu lat trafiło co najmniej 1 300 000 osób, w tym 1 100 000 Żydów różnej narodowości, najwięcej węgierskich i polskich oraz do 150 000 Polaków. Zginęło w nim natomiast na pewno ponad 1 100 000 osób, choć dokładnej liczby nie zna nikt, „tylko ofiary się nie mylą” jak pisał Jacek Kaczmarski. Ci wszyscy ludzie przybywali do obozu z pełnymi bagażami, zabierali co mogli, myśląc, że jadą do pracy.
W Auschwitz do dziś znajdują się setki butów, toreb, walizek, przedmiotów codziennego użytku, jak garnki, brzytwy, miski, szczotki, widelce. Są tego całe stosy, ułożone na wystawie. A każda z tych rzeczy do kogoś należała, ktoś kiedyś jej używał. Dziś pozostały tam, jako nieme świadectwo dokonanej zbrodni. Jednak mimo całego okrucieństwa, jakim przesiąknięty był obóz, ludzie starali się tam wprowadzić chociażby małą cząstkę normalnego życia. Tą cząstką była chociażby sztuka zarówno legalna, jak i nielegalna.
Będąc pod wpływem tak ciężkich doświadczeń i strasznej rzeczywistości, rzeczą normalną jest, że człowiek chce w jakiś sposób wyrazić to, co czuje i przeżywa. Dlatego też jedna z wystaw jest w całości poświęcona sztuce. Ta „legalna”, którą pozwalali wykonywać esesmani przedstawiała piękne krajobrazy, góry, konie oraz ze względów praktycznych makiety obozu, instrukcje obsługi i schematy działania. „Nielegalna” sztuka przedstawiała prawdę, prawdę w kolorach krwi, ciemności i płomieni.
Oprócz zwiedzania mieliśmy także okazję obejrzeć filmy, w których poruszona została tematyka obozu. Były to: „Życie jest piękne”- komedia, a jednocześnie dramat i film wojenny opowiadający o Holocauście, „Los utracony” – filmowa adaptacja powieści autobiograficznej węgierskiego pisarza i noblisty żydowskiego pochodzenia, więźnia obozu KL Auschwitz Imre Kertésza i „Portrecista” – dokument zawierający wspomnienia fotografa obozowego Wilhelma Brasse. Do ich właściwego odbioru przygotowały nas prezentacje przygotowane przez panów profesorów. Podczas warsztatów mogliśmy zapoznać się także z formami pomocy niesionej więźniom obozu przez ludzi z zewnątrz. Każda taka pomoc, czy to w ucieczce, czy w zdobyciu jedzenia, wiązała się zawsze z narażeniem życia swojego, swoich bliskich i osoby, której się pomagało. Byli jednak ludzie na tyle odważni, że nie bojąc się tych konsekwencji, starali się pomóc na miarę swoich możliwości. Jedną z nich była pani Aleksandra Kołodziejczyk, której historię poznaliśmy.
Wreszcie, my, uczniowie Hoffmanowej przybyliśmy do obozu Auschwitz-Birkenau, aby złożyć hołd wszystkim jego ofiarom, między którymi znalazł się też ojciec Maksymilian Maria Kolbe, dziś czczony jako święty. W obozie stanowił nie osobę, ale zaledwie numer, jeden z tysięcy – numer 16776. I chociaż obóz pochłonął tak wiele ofiar, niektórym udało się przeżyć od początku do końca jego trwania, są to ludzie z pierwszego transportu, którzy dotychczas co roku, tego samego dnia, 14 czerwca, spotykali się na dworcu tarnowskim, wsiadali do pociągu i przyjeżdżali do Auschwitz, aby złożyć hołd pod ścianą, przy której wykonywano wyroki śmierci wydawane przez sąd obozowy. Dzisiaj ten zwyczaj kontynuuje młodzież tarnowska. Jest to wiadomy znak – powoli odchodzą ostatni więźniowie obozu, ciężar odpowiedzialności spoczywa teraz na młodych pokoleniach. Mamy pamiętać o wydarzeniach, które zaszły w tym miejscu, z całą ich grozą i dramatem, a pamiętając, nie dopuścić do tego, by ta historia kiedykolwiek się powtórzyła, by świat nie musiał ponownie zaznać piekła obozów koncentracyjnych – obozów katorżniczej pracy i masowej zagłady, w których człowiek przestaje być człowiekiem.